Dzień dobry!:)
Jak wyżej, odkąd dowiedziałam się czym jest WWOOF chcę zostać wolontariuszem, póki co, testowo, w te wakacje w Polsce. Jednak nie wiem nic więcej ponad to, co się powiela ogólnikowo na różnych stronach. Jeśli jest tu ktoś, kto korzystał z tego, to z chęcią się dowiem jak to wyglądało. Chodzi mi o indywidualne historie, nie o możliwość wykupienia listy gospodarstw i tego typu info.
Z góry, wielkie dzięki za każdą odpowiedź, naya.
My Workawayowaliśmy trochę tu i tam, wspaniała przygoda :) Co prawda nie były to farmy a raczej pomoce przy domu itp. ale bardzo miło wspominamy, na prawdę fajni ludzie, taki już troszkę inny tok myślenia niż na co dzień :) W WWOOF zapewne będzie podobnie - a nawet lepiej!
Co ważne jednak - miej pokorę i pracuj ciężko, ale jeżeli Twoim zdaniem ktoś odnosi się grubiańsko lub po prostu coś Ci śmierdzi po zajechaniu - zastanów się dwa razy ewentualnie pomyśl gdzie indziej możesz się uda. Zorganizuj sobie wszystko przed wyjazdem tak (namiot, mini-kuchenka, trochę zaskórniaczków) żebyś w każdej chwili mogła odejść i przeczekać tych parę dni. Przypadki takie jednak zdarzają się niezmiernie rzadko :)
Wykupienie listy za 20E to była najlepsza inwestycja naszego życia :)
Cześć, byłam raz na wwoof i kilka razy na helpx w roznych krajach jak Turcja Bulgaria Grecja Indie Nepal i jeszcze kilka :) Ogólnie to jest - praca za darmo. Czyli posiadanie pracownika za darmo. Bo spanie czyli wikt i opierunek za pracę to jak dla mnie dziwny wynalazek, trochę pachnie mi masoństwem :) W kazdym razie moje dośowadczenie i refleksje odczucia takie są. Poza spotkaniem ludzi, których i tak spotykasz cały czas i wszędzie, takie historię nie oferują nic specjalnego, nie mówiąć o dziwnych gospodarzach na których możesz trafić, a takich z tego co słyszę jest większość. W większości - dziwacy, jacys podstarzali hipisi czy rainbołowcy szukający darmowych ludzi do pracy, itp. Osobiście - nie polecam. Strata czasu i przedewszystkim cennej twojej Enegrii poświęconej przypadkowo, komuś zazwyczaj przypadkowemu...:)
Dziękuję Magda13 za podjęcie się wnikliwszego opisu/opisania, tj. podzielenia się odczuciami . Nie doświadczając, właśnie całkiem podobnie wyobrażałem sobie i motywowałem to. Jako przyśpieszony kurs zdobycia czegokolwiek z merytorycznej materii lub uzupełnienie deficytu wyobraźni płynącej np. z braku doświadczenia manualno-fizycznego lub doznań (względnych) spartaństwa siedliskowego, usprawiedliwia tę drogę (wg mnie) .
Miło mi :) Tak, uważam to doświadczenie za stratę czasu a przede wszystkim energii, podkreślam to i piszę jeszcze raz, bo śmieszą mnie wpisy (nawet tu powyżej) typu: "wykonywaliśmy pracę przy domu, ale i tak to wspaniała przygoda" Absolutnie nie oceniam co robi ktoś inny, poglądów itd, ale taka postawa pochodzi chyba z myślenia przyjętego z góry - nic mi się nie należy, jestem biedny lub niewystaczająco dobry - więc bede pracował za miskę strawy i miejsce do spania. Niezła psychologia jest uwikłana w to zjawisko także, jest to oparte na rodzaju "wyzysku" czy ktoś chce to zobaczyć czy nie (wielu lubi się oszukiwać i poddawać miłej iluzji). Zresztą to całe WWoFF i helpx wymyślili byli hipisi i ludzie z ruchu "new age", cwaniacy ze stanów i australi którzy zorientowali się że mogą załapać ludzi do pracy za free. Są oczywiście wyjątki, i gospodarze którzy nie wykorzystują tych biedaków w taki sposób, ale to mniejszość. Poza tym nie rozumiem, jesli ktos chce sie czegokolwiek nauczyc to np. kursy permakultury sa dostepne wszędzie!, trwają 2-3 dni, i nie kosztują wiele....Po co zmywać gary czy sprzątać domy przypadkowym ludziom ?? To z mojego doswiadczenia i refleksji, rozbijając kolorową bańkę pt wwoffer i workaway :)
Witaj, Magdo
Wcale nie chcę i nie będę z twoimi (oczeń negatywnymi) ocenami, projekcyjami i dogmatycznym podejściem polemizował!
Nawet jeśli w bardzo prymitywny sposób na modłę teoryji spiskowej całe grupy społeczne winisz o cwaniackie wymyślenie systemu wyzysku biednych, nieświadomych naiwniaków...
Lecz chciałbym eventualnym czytelnikom zwrócić uwagę, iż na pewno istnieją conajmniej dwie strony medalu. Często volontaryjusze bywają młodymi, niezainteresowanymi ludzmi, którzy jako backpakerzy wcale nie chcą pracować, tylko darmowo spać i jeść... i kótrzy swych gospodarzy tymże podejściem denerwują...
Oczywiście są i inni, z którymi dobrze się pracuje, którzy nie żałują swej energiji i chętnie uczą się!
Droga Madziu, twym głównym argumentem jest brak wynagrodzenia pieniężnego! Oto ja kilka miesięcy temu oferowałem tu na forum platny volontaryjat. Doczekałem się za tą ofertę istnego shitstormu i bluzgających haterów miotających poniżejpoziomowe obrazy osobiste.
A to tylko dlatego, iż samozwańczym obrońcom Ludzkości moja oferta wydała się pieniężnie zbyt skąpa!
Powiem prosto i zwiężle: kto chce znaleźć dziurę w całym i niepasujące fenomeny poddać druzgotającej krytyce, ten (ta) na pewno takową popartą logicznymi argumentami zfomułuje! Rhetorycznie + emocyjonalnie konstruowane wypowiedzi zwalczające cokolwiek, co Tobie nie w smak, a przedstawione jako ocena objektywna w obronie "głupich, biednych i naiwnych"......nie są poprawną formą mięzyludzkiej wymiany zdań, a na pewno nie na łamach ogólnie dostępnych mediów.
Kto egoistycznie skąpi swego czasu i energiji na naukę i zdobywanie doświadczenia, temu nawet na myśl nie przyjdzie by pojechać na volontaryjat! A komu takowy deal wydaje się pozytywny (na zasadzie win/win), ten nie potrzebuje negatywizmów twego typu!
Gruß
Ani