Mam chęć na dziwne wędrówki
Cześć.
Kiedyś myślałem, żeby porzucić wszystko i wyprowadzić się do lasu.
Z biegiem czasu jednak zauważyłem jak wiele jeszcze mam naleciałości cywilizacyjnych i jak dużo bym nabałaganił wizją mieszczucha - wsioka - chcąc być typowym brodaczem bez prądu udającego, że żyje w 'zgodzie z naturą'!
I tak dojrzewam sobie w środowisku wiejsko-miejskim wdrażając TU te schematy, jakie są mile widziane w buszu.
Obserwuję przyrodę, cykle.. siebie.
Aktualnie stworzyłem sobie życie na które wystarcza mi już kilka stówek miesięcznie na wszystko, łącznie z dokarmianiem tych co żerują na nas - a widzę, że można żyć bez waluty.
Mało tego, komfort życia mi nawet się nie pogorszył..
Poza tym co zebrałem przez całe życie i nie wiem jak dać temu drugi obieg, produkuję śmieci długoprzetwarzalnych około worka na pół roku.
Asymiluję się ze zwierzyną jaka mnie otacza i dogadujemy się świetnie.
Z roku na rok poznaję zasady działania ziemi i współgrania z nią, aby siać i zbierać.
Miesięczne zużycie prądu mam śmiechowe, wody w zależności od potrzeb - staram się obracać nią kilka razy, docelowo trafia nawilżając ogród.
itdp
Dlatego poszukuję osób, które by chciały mieć kontakt z naturą, ale na razie bez ingerencji w czyste tereny na zasadzie kupię - wprowadzę się - dam przykład innym.
Bo nie o to chodzi.
Im więcej takich ludzi, tym tych faktycznie czystych terenów jest moim zdaniem mniej. Chcę tworzyć wyprawy najlepiej piesze i z żywieniem się totalnie na dziko lub na pandę :), chłonąc powoli te schematy natury - naturalnie. Bez przyśpieszaczy. Bez parcia.
Aktualnie planuję takie mini wycieczki na totalnym surviwalu lub z jak najmniejszą ilością używania 'uczłowieczonego człowieczeństwa' :)
a/ cypelek polski - hel na pieszo plus jak to się spodoba to przejść wzdłuż wybrzeżem całe zespolenie morza i lądu. Czerpać energetycznie flow z naszych rodzimych bogactw i uzupełniać wzajemnie wiedzę z podobnymi ludźmi.
b/ Bieszczady typowo namiotowe być może z opcją przeżycia mistycznego połączenia i głodówy ;-) aczkolwiek to temat do przemyślenia. Chodzi o wyciszenie organizmu, jak najmniej ingerować w naturę i przedreptać trochę szlaków w totalnym tumiwisiźmie bez gonitwy, że jutro trzeba coś wykonać w mieście
c/ białowieskie leżakowanie też by się przydało, skoro jest to taki skarb PL, który powoli zaczyna się wycinać masowo :)
d/ wschodnia ściana PL - oczywiście też pieszo
e/ inne miejsca - do uzgodnienia
f/ zagraniczne dwie wyprawy, jedna zwykła, druga szamańska - ale tu szczegóły po wspólnym przebyciu któregoś z powyższych :)
ze swojej strony mogę zaoferować dążenie do wizji ekodomku,
bez medialnych udziwnień najchętniej,
dążenie do zrozumienia z rytmami natury,
cyklami pór roku itd.
Otwartość na wszystko, ale bycie gotowym na nic.
Ot taka faza :)
Jak masz chęć na jakieś takie wyprawy, to daj znać na pw może uda się coś zorganizować niebawem.
|